Wysiadłam na lotnisku i spojrzałam na listę odlotów. Nadal miałam chwilę, więc usiadłam w kawiarence i zamówiłam gorącą czekoladę. Rozmyślałam nad tym co będę musiała zrobić, jak wrócę do domu. Westchnęłam i popatrzyłam na zegarek.
Już czas. Wstałam i ruszyłam do odprawy.
-Witamy panno Knight.-Powiedziałam stewardessa. Pokiwałam jej głową i weszłam na pokład. Usiadłam w swoim fotelu i zamknęłam oczy. Czekał mnie długi lot.
Do Tokio doleciałam na 20. Wysiadłam i spojrzałam na telefon. Dostałam wiadomość, że mój szofer już czeka. Uśmiechnęłam się i pchnęłam drzwi.
-Patrzcie! To Yori!-Ktoś krzyknął i oślepił mnie blask fleszy.
No tak, przecież jestem w Tokio.Westchnęłam w myślach i uśmiechnęłam się wymuszenie do zdjęć. Starałam się odejść, ale nie było jak.
-Jak długo zostajesz? Planujesz zmiany w RR? Czy O2S nagra kolejną płytę?-Byłam bombardowana pytaniami. Popatrzyłam na ludzi i najspokojniej jak mogłam odpowiedziałam.
-Jutro odbędzie się konferencja prasowa, na której zostaną udzielone odpowiedzi na wasze pytania. Bądźcie cierpliwi.-Po tych słowach wyszłam z lotniska i wsiadłam do czarnej limuzyny.
-Do biura.-Powiedziałam.
-Ale panienko...-Zaczął Mike, mój szofer. Znaliśmy się od zawsze.
-Powiedziałam do biura.-Warknęłam i popatrzyłam za okno.
-Jak sobie panienka życzy.-Usłyszałam odpowiedź. Ruszyliśmy w stronę wieżowca.
Po kilku minutach jazdy byłam na miejscu. Szybko wysiadłam z auta i weszłam do budynku. Od razu widziałam, że zarząd się obijał. Skinęłam ręką na recepcjonistkę.
-Zamów na rano ekipę sprzątającą. Wszystko ma lśnić. Zmienić kwiaty. Zaktualizować reklamy. Zmienić obicie kanap. I do cholery jasnej zakładajcie uniformy.-Warknęłam, wydając polecenia.-Jesteśmy poważną firmą.
-Tak jest.-Ukłoniła się i pobiegła wykonać polecenia.
Westchnęłam i weszłam do windy. Nacisnęłam guzik i pojechałam na najwyższe piętro, gdzie przywitała mnie stara sekretarka ojca.
-Witam panno Knight. Wszystkie dokumenty czekają na biurku, tak samo jak terminarz. Zaparzę herbatę dla pani. Coś jeszcze będzie potrzebne?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Nie, na razie dziękuję. Miło wiedzieć, że chociaż jedna osoba robi to, co do niej należy.-Otworzyłam drzwi biura i rzuciłam przez ramię.
-Jak będę coś potrzebować to zadzwonię.-Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się po pokoju. Bladoniebieskie ściany z portretami rodzinnymi i kilkoma plakatami. Bordowa kanapa i wieka plazma naprzeciwko niej. Stolik koło niej zawalony magazynami modowymi i muzycznymi. Na drugim końcu pokoju wielkie mahoniowe biurko. A za nim ściana cała ze szkła, na długość pokoju. Za nimi rozciągała się panorama Tokio. Podeszłam do okna i spojrzałam na miasto.
-Nic się nie zmieniło.-Westchnęłam i podeszłam do biurka. Zdjęłam kurtkę i przewiesiłam przez oparcie. Usiadłam w fotelu i zabrałam się do przeglądania dokumentów. Wzięłam do ręki czerwony długopis i zaczęłam zakreślać.
Kiedy przebiłam się przez kosztorysy firmy, było już po północy. Zrobiło mi się trochę zimno, więc założyłam kurtkę. Przeciągnęłam się i spojrzałam na biurko. Nadal na nim stała nasza fotografia z wypadu do Grecji. Uśmiechnęłam się na wspomnienie. Obok stało moje zdjęcie. Z Usagim. Podniosłam je i popatrzyłam na nie.
-Nie wiesz co to umiar, prawda?-Usłyszałam zimny głos. Odwróciłam się i zobaczyłam swego niedoszłego narzeczonego.
-Co ty tu robisz?
-Dowiedziałem się, że wróciłaś i postanowiłem się przywitać.-Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.-Tęskniłaś?
Poczułam, jak coś wbija mi się w biodro. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej sygnet Luki.
-Co to jest?-Usagi wysyczał.
Uśmiechnęłam się i powiedziałam.
-Sygnet mojego chłopaka.-Wzruszyłam ramionami.-Jakoś problem?
-Jak cholera. Jesteś moja.-Warknął i próbował mnie przyciągnąć do siebie.
-Chciałbyś.-Wysyczałam i odepchnęłam go.-Tak dla twojej wiadomości już nie jesteś w zarządzie ani w zespole. Znikaj z firmy i mojego życia, jeśli nie chcesz żebym wezwała ochronę.
Popatrzył na minie i ruszył do drzwi.
-Jeszcze tego pożałujesz dziwko.-Trzasnął drzwiami.
-Jedyne czego żałuję, to to że cię poznałam.-Mruknęłam i położyłam się na sofie. Po kilku minutach już spałam, tuląc do serca sygnet Luki.
Następny dzień
Wstałam o siódmej i weszłam do przyłączonej do biura łazienki i spojrzałam w lustro.
-Wyglądasz jakbyś była na całonocnej imprezie, brawo.-Mruknęłam i otworzyłam walizkę i wyciągnęłam komplet na dzisiaj. Potem weszłam pod prysznic i umyłam się. Wytarłam ręcznikiem i ubrałam.
Zrobiłam makijaż i byłam gotowa na spotkanie. Weszłam do biura i usiadłam w fotelu. Dziesięć minut później przyszli pozostali członkowie zarządu. Bez Usagiego, który przysłał wiadomość, że odchodzi z firmy. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam spotkanie. Wstałam i oparłam ręce na blacie.
-Nie mam czasu na pogaduszki. Dajcie mi dokumenty do podpisania. Z dniem dzisiejszym przejmuję firmę, a wy jesteście zwolnieni. Kompletnie olaliście testament ojca, co więcej, poszliście w zupełnie przeciwnym kierunku. Przez to zniszczyliście wizerunek firmy mojej rodziny i mój!-Traciłam cierpliwość.-I teraz to ja muszę to odkręcać. Wypowiedzenia leżą na waszych biurkach. Macie trzydzieści minut aby opuścić teren RockRecords.-Powiedziałam i usiadłam na krześle. Sekretarka podała mi potwierdzenie, które szybko podpisałam i wyszłam z sali. Na korytarzu stał chłopak.
-Pan do mnie?-Zapytałam.
-Tak. Nazywam się Arjun Shibasawa.-Chłopak ukłonił się.-Od dzisiaj jestem twoim asystentem.-Posłał mi uśmiech.
-Pogadamy o tym w samolocie.-Mruknęłam i ruszyłam do biura.
-Pani bagaże są już na dole w samochodzie.-Usłyszałam głos Arjuna i uśmiechnęłam się.
-Idealnie.-Ruszyłam do wyjścia, gdzie zatrzymały mnie flesze.
No tak, konferencja, nie mam na to siły. Popatrzyłam na nich.
-Oświadczenie dla prasy: pani Yori Knight przejęła firmę, wedle woli jej ojca Charlesa Knighta. Cały zarząd został zwolniony z powodu niekompetencji. Jak na razie Out Of Space nie planuje nagrywania płyty. Panna Knight planuje na razie solową karierę oraz treningi w Centrum. To tyle.-Usłyszałam głos Arjuna i popatrzyłam na niego z podziwem. Pozwolił im jeszcze na kilka zdjęć i zaprowadził do auta. Usiadł koło mnie i za pięć minut byliśmy na lotnisku.
-Z powodu, że jest godzina jedenasta, mamy bezpośredni lot do Acrine.
-Świetnie.-Usiadłam i czekałam na odprawę.
-Czegoś pani potrzebuje?
-Mów mi Yors i nie dziękuje.
-Oczywiście, Yori.-Uśmiechnął się i usiadł koło mnie. Kilka minut póżniej wezwano nas do odprawy. Kiedy usiadłam w fotelu, oparłam się wygodnie i zasnęłam.
Obudził mnie delikatny ruch mojego ramienia. Otworzyłam oczy.
-Jesteśmy w Acrine.-Arjun uśmiechnął się do mnie.-Pora wracać na ziemię.
-Masz rację.-Przeciągnęłam się i wyszliśmy z samolotu. Po odebraniu walizek wyszliśmy z gmachu. Zamówiłam taksówkę i w mgnieniu oka byliśmy w Centrum.
-Idę odpocząć, a ty...rób co chcesz.-Mruknęłam i weszłam do Centrum. Poszłam do siebie i przebrałam się. Założyłam czarną bluzkę i legginsy.
Wzięłam sygnet Luki i poszłam do niego. Położyłam go na stoliku i spojrzałam na zawiniątko na łóżku.
-Nie mówcie mi, że...-Odkryłam trochę koce.-...lama.-Westchnęłam i przykryłam zwierzę z powrotem.-Zapytam go o to potem.-Mruknęłam i wróciłam do siebie. Położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.
(reszta już będzie normalnie
)